O ile pierwsza część bardzo wciąga i angażuje, bo relacja między bohaterami jest żywa i pełna odcieni, tak druga część nieznośnie się dłuży i serwuje same banały, napięcia gdzieś wyparowują i zupełnie gubi się niesamowita prawda części pierwszej. Dużo pretensjonalnych, przeciągniętych na siłę scen, do tego bardzo nierówne aktorstwo. Zakończenie tak kiczowate, jakby dokręcił je producent w tajemnicy przed kimkolwiek z ekipy twórców. Mimo wszystko - dla części pierwszej warto.
Czym są dla ciebie banały? Co jest tą "niesamowitą prawdą" według ciebie? Czym się dla ciebie wyraża pretensjonalność? Czyje aktorstwo było kiepskie, a czyje dobre? Co jest dla ciebie kiczem?
Skoro znasz już wątki, które są dla ciebie ważne - bo się z nimi zgadzasz - oraz wątki, które nazywasz kiczowatymi i pretensjonalnymi, to co jest tą różnicą, która sprawia, że jedne znane przez ciebie życiowe prawdy są be, a inne cacy?
Ta wypowiedź to pierdnięcie na wiatr.
Nic nie przekazujesz, poza swoimi emocjami (które nikogo nie obchodzą, chyba że jesteś je w stanie nietoksycznie wyrazić) i ocenianiem.
Po co istnieje to forum jeśli nie po to, żeby dzielić się emocjami i ocenami? Niesamowitą prawdą były bardziej dokumentalne i mniej wymuszone obserwacji relacji bohaterów w 1szej części filmu, wchodziło się w to jak w masło. Natomiast później zaczął się jakby zupełnie inny film, esencja kiczu i pretensjonalności (głównie przez okropny fałsz całej sytuacji) to scena w lesie, gdzie główny bohater próbuje patykiem bronić się przed starszą od siebie kobietą, scena według mnie obliczona na duże napięcie emocjonalne i kulminację, we mnie wywołała tzw. ciary żenady. Podobnie scena kolacji z ojcem przyjaciela. Scena finałowa jest po prostu ckliwa i dydaktyczna, dostajemy puentę "nieważne co złego się stało, i tak z tego wyjdziemy, życie będzie piękne, słońce będzie świecić dalej".