Ridley Scott jest najdziwniejszym reżyserem w historii kina. Nie było chyba drugiego artysty o tak skrajnych wahaniach formy reżyserskiej. Jest to człowiek, który zarazem stworzył jeden z najmądrzejszych ("Blade Runner") i najgłupszych ("Prometeusz" - żenada!) filmów w historii kina SF. Wykreował jedną z najsubtelniejszych historii feministycznych ("Thelma i Luiza") i najbardziej łopatologicznych propagandowych głupotek prokobiecych (G.I. Jane- koszmar!). Zadziwiająca postać
Odpowiedzią może być to co sam Scott mówi o sobie, "że jest za dobrym rzemieślnikiem". On nie ceni kina autorskiego, wręcz gardzi nim jest malarzem-perfekcjonistą, który potrzebuje dobrego, precyzyjnego scenariusza inaczej gubi się w psychologicznych zawiłościach.
On potrzebuje dobrego scenariusza, że nie zawsze się to pokrywa z jego zachciankami filmowymi to.... no cóż..... takie życie :)
Chyba nie sądzisz, że Scott nie ma nic do powiedzenia w sprawie scenariusza, który ma realizować - to by o nim świadczyło wręcz fatalnie
Oglądnij sobie Dangerous Days - making of Blade Runner to zrozumiesz, że scenariusz żyje swoim zyciem. W Dangerous Days koleś który był pierwszym scenarzystą sam dziękował Peoplesowi za to, że przekształcił wcześniejszy draft.
Mam w planach. Ale reżyser musi być kompetentny też w kwestiach scenariuszowych; w przeciwnym razie powinien zmienić zawód i zostać operatorem
Po obejrzeniu Prometeusza śmiem twierdzić, że on przed przystąpieniem do prac nad filmem scenariusza nawet raz nie przeczytał ;)
Mamy 2017, a Scott dalej brnie w swojej papkowatej wizji w to coś. Patrzmy jak niszczy się kolejny kultowy tytuł.
Przede wszystkim Blade Runner to powieść Dicka a tak jak została obdarta z wartości intelektualnej to zasługuje na lincz.
Blade Runner swojego czasu był uważany za totalny szajs niestety to czasy kiedy ludzie czytali książki na podstawie której został stworzony film.
Był uważany za szajs w Ameryce, gdzie przepadł finansowo, bo widownią była dzieciarnia nieczytająca książek i nieoglądająca porządnych filmów. W Europie film był przyjęty entuzjastycznie - bo tu widownia była bardziej oczytana. Oczywiście, Blade Runner to nie jest tytuł książki Dicka. Wykazujesz się niekompetencją na bardzo wielu polach - a twa dyskusja o genetyce na forum Prometeusza to smaczny kąsek dla łowców idiotyzmów.
Dick to chyba najbardziej przereklamowany pisarz SF. Pomysły może miał dobre, ale wykonanie fatalne. Jego pisanina jest najwyżej trzeciorzędna, czasami tylko widać jakieś przebłyski lepszości (ciekawe czy wtedy mniej czy więcej ćpał?). "Blade Runner" w porównaniu do "Czy androidy śnią o elektrycznych owcach?" jest tworem genialnym i skończonym.
Ty chyba "Ubika" nie czytałeś. Jedna z najlepszych książek, jakie przeczytałam w życiu, a klasyki anglojęzycznej trochę mam za sobą, bo skończyłam anglistykę.
"Blade Runner" to najmądrzejszy film hahaha otóż to tak spłycona proza Dicka, że aż można powiedzieć, że najgłupszy film. "Prometeusz" to żenada kolejna beka śmiechu.
Sprawa jest prosta albo mu coś wychodzi albo robi dla kasy.
Patrząc tylko na obsadę "Adwokata" już można powiedzieć, że to zwykła żenada.
Markin, ty masz kłopoty z osobowością, chłopie. Na forum "Prometeusza" oceniasz film na 9 i mnie obrażasz, tu wypisujesz krytyczne uwagi nt. Scotta i Prometeusza. Trzeba się zdecydować na jakieś jednolite i spójne poglądy. Jesli uważasz, że Blade Runner jest głupi, bo spłyca Dicka nie rozumiesz istoty kina. Wieloznacznej, zwariowanej, surrealnej powiesci Dicka NIE DA się literalnie przenieść na ekran. Sztuka adaptacji jest sztuką cięcia i podkreślania pewnych linii dramaturgicznych; film to zupełnie inna sztuka niż literatura.
zabrakło interpunkcji otóż powinno być tak iż twoje stwierdzenie że "Prometeusz" to żenada jest kolejną beką śmiechu z mojej strony po tej bece śmiechu iż "Blade Runner" to najmądrzejszy film.
Czyli twoje stwierdzenie, że "Prometeusz" to żenada jest śmieszne.
Wszystko da się przełożyć na obraz czego doskonałym dowodem jest "Przez ciemne zwierciadło".
najmądrzejszy film Scotta - bez wątpienia. Pisanie o prometeuszu w superlatywach to aberracja, której zresztą dajesz wyraz na forum tegoż filmidła, wielokrotnie robiąc z siebie durnia. Skoro nie pojmujesz, dlaczego Elektryczne owce nie nadawały się do literalnego filmowania, to co ja poradzę? Nie wiesz, czym jest scenariusz, czym linia dramaturgiczna etc. Książka Dicka jest wielowątkowa i dygresyjna - film taki być nie musi. Zresztą Dick zaakceptował scenariusz, a materiałami, które mu pokzano tuż przed śmiercią był zachwycony. Ale ty oczywiście wiesz lepiej od Dicka, no nie?
"Legenda". Była na długo przed "Władcą Pierścieni". Scott jest wizjonerem, któremu zawsze wychodzi film jeżeli jest w nim zawarty świeży pomysł. Tak było z "Obcym", "Łowcą androidów", "Legendą" i niedocenionym przez niektórych malkontentów "Prometeuszem". Dla mnie Scott jest najważniejszym reżyserem s-f w historii kina, a to już jest bardzo dużo. Nie udają mu się filmy historyczne. "Pojedynek" przegadany, za mało pojedynku, za dużo nudy. "!492" zalatuje w wielu miejscach groteskową nieporadnością, Scott jedynie liznął temat, który powinien rozwinąć w bardziej znaczący sposób. "Gladiator" ubogi w fabułę, która była pisana na czyimś kolanie, pewnie w heroicznym stylu "zostały mi jeszcze tylko 2 dni".
Pozostaje czekać na kontynuację "Blade Runnera". Na pewno obrazy będą piękne bez względu na wszystko inne. Scott ma to we krwi. Artysta i prekursor kina s-f. Abramsy i Nolany mogą się tylko uczyć, a i tak nie nauczą się nigdy.
Nolan za dużo by się nie nauczył. Najważniejszy był Kubrick, potem pewnie Fritz Lang, ale - zgoda - Scott też jest bardzo ważny. Ja bym nie rozdzielał jego kina historycznego od SF - raczej filmy wcześniejsze (znakomite - i tu nie zgadzam się z Twoją oceną "Pojedynku" - jest znakomity) od twórczości późnej (średnie - "1492", "Gladiator" i fatalne - "JI Jane, Prometeusz). Bardzo nierówny reżyser, ale niewątpliwie Obcym i Blade Runnerem zapisał się w historii kina (nie tylko SF).
"Królestwo Niebieskie" wyszło ma naprawdę dobrze i jak dla mnie to jeden z jego najbardziej niedocenionych filmów. "Pojedynek" mi się podobał. Nie żebym uwielbiał ten film, ale naprawdę dobrze się go oglądało.
"Gladiatora" uwielbiam (chociaż to trochę nostalgia, mój pierwszy brutalny film), ale nie będę się kłócić. Tylko "Robin Hood" jakiś taki głupi. To było dopiero pisane na kolanie. Jakby ktoś nie miał pomysłu i po prostu oglądał w kółko "Gladiatora" szukając inspiracji.
Ale "Prometeusz" niedoceniony. "Obcy" miał już tyle dziwacznych sequeli, że ten film w żaden sposób nie ujmuje serii. Biorąc pod uwagę wszystkie filmy z Obcym, jest akurat jednym z lepszych.
"Królestwo Niebieskie" wyszło ma naprawdę dobrze"
Tak, bo nie przedstawił muzułmanów w sposób jednowymiarowy. Tu bestiami bez zasad są chrześcijanie. Wolałbym jednak zamiast Blooma, takiego McGregora.
"Ale "Prometeusz" niedoceniony."
Bardzo niedoceniony przez pewną część widzów. Scott ze wszelkich sił starał się zrealizować ten obraz starymi metodami i to się powiodło w 80%. Źle nie jest. No i nie odcinał kuponów tak jak Cameron, Fincher i Jeunet, tylko zaproponował coś nowego.
jakie novum? Oglądaliśmy inne filmy tak samo zatytułowane. Prometeusz jest fabularnie zryty i stary jak świat, a przynajmniej jak SF
Blade Runner na tle kina SF - oczywiście tak. Prometeusz - tak, tyle, że a 'rebours. TiL na tle współczesnego kina feministycznego - a szczególnie na tle idiotycznego GIJane - subtelny, niemal mądry.
Tacy artyści są pociągający, nie sądzisz? Tacy którzy tworzą coś wielkiego by z czasem zacząć znaczyć mniej i wówczas, co jest naturalne, wytyka się im to i owo. A to, że nie potrafią sprostać zadaniu, że nie mają już nic do powiedzenia. Zawsze powtarzam takim: sam zrób coś na niebotycznym poziomie.
BR jest bardzo mądrym filmem i nie zgadzam się z Tobą w tej kwestii. P bardzo skrytykowanym. T&L bardzo... nie pamiętam.
Prawda jest taka że ludzie oceniają reżyserów za dobre filmy. Nawet jakby Kubrick nakręcił po FMJ 5 gówien to i tak byłby uznany za mistrza, bo każdy by go rozliczał z największych dzieł. To na korzyść Scotta który rzeczywiście czasem zawodził
Mam podobne wrażenie, z jednym wyjątkiem - Kubrick zrobił jeden gniot w zzzzzzzzzzz
Masz rację, ale liczy się też zawartość procentowa. Kubrick miał diwe wpadki przy mnogości arcydzieł. Scott odwrotnie.
Według mnie mistrzem pod tym względem jest Eastwood. Nie wiem jak on to robi ale nigdy nie pomyślałem przy jego filmie: słaby film. Dla mnie to geniusz że nie potrafi nakręcić syfu.
ps dzisiaj obejrzałem hannibala Scotta i miałem wrażenie że niektóre momenty to Scott po pijaku tworzył bo był taki chaos w scenariuszu.
wgl To samo co Scottowi doskwiera Scorsese. Tylko że Scorsese ma jakąś dłuższą fatalną passe, nie wiem co ludzie widzą w wyspie tajemnic czy infiltracji
Są to bardzo kiepskie filmy jak na Scorsese; szczególnie nie byłem w stanie uwierzyć, że wzoruje się na wcześniejszym filmie hongkongijskim; Scorsese?! Mało tego, dostał za tę ordynarną podróbę oscara. Ale nie porównujmy tego jednak z absolutną żenadą Scotta
chyba nie ogladałes bardzo kiepskich filmow ,nie sa to moze jakieś arcydzieła ale przystepne kino dla wiekszego grona odbiorcow to,że wam sie podobaja jakieś bardziej wyszukane pozycje o ktorych wiekszość nie słyszała nie znczy ze coś innego jest słabe ,sztuką jest dogodzić wiekszości.
Próbujecie wyjść na największych znawców kina a piszecie jak typowi hejterzy oceniajacy filmy tylko pod wzgledem scenariusza,do tego szczytem jest jeszcze atakowanie reżysera za zły scenariusz...
Oj, co za bzdury. To reżyser jest taką biedną niemotą, tak? Co mu podsuną, to on realizuje? Jeszcze z taką pozycją jak Scott. Nie wygłupiaj się. To reżyser decyduje, jaki scenariusz realizuje. Może też wprowadzać zmiany do scenariusza. Więc tak, należy winić Scotta za dobór scenariuszy
Skoro masz taką opinię na temat Scotta to powinna Ci się spodobać "Szpula" poświęcona twórczości tego reżysera:
http://www.youtube.com/watch?v=-opDk3-M0Mo
Wydźwięk tego krótkiego filmiku chyba świetnie koresponduje z treścią założonego przez Ciebie tematu.
Rzeczywiście, filmik bardzo kompatybilny z moimi spostrzeżeniami. Litościwie nie wspomniano tu o GIJane. No i przed Prometeuszem, ale puenta prorocza
Nie wspomniał ponieważ ten filmik powstał nie później niż w 2008, czyli przed Prometeuszem.
Natomiast twórczość Scotta po 2008 jest tylko potwierdzeniem dualizmu jego talentu reżyserskiego.